sobota, 3 lipca 2010

postanowienie

M. juz zasnął...ja nadal noszę w sobie rozedrganie...
Milismy bardzo powazna rozmoe, już kolejna z tych trudnych. Po raz kolejny, gdy poczułam się odsunięta i odrzucona, zachowałam się jak rozhisteryzowane, obrażone dziecko...Wstyd się przyznać, tym razem poszło o mamę M.
Gdy patrze juz spokojnie, z dystansem , na awantury , jakie robię z powodu mojej zazdrości i strachu przed opuszczeniem..eh podziwiam M , że jeszcze to wytrzymuje. jest juz u kresu sił..Sama miłosc czasem nie wystarczy...mam wrazenie , że zachowuje sie jak adoptowane , skrzywdzone dziecko, które wciąż wsytawia na próbę swego nowego opiekuna...TYle , że M nie jest moim rodzicem!!
Bardzo mi na nim zalezy, nie chcę go stracić, choc wiem , że to nie będzie proste...
ustalilismy , że postram się przed wybuchem mojej złosci czy zalu , powiedziec mu co sie dzieje , czego NAPRAWDE potzrebuje. Sprobuję tez sama sobie pomoc , a dopiero w ostatecznosci prosic o pomoc Skarba mojego.
Prsił mnie tez , juz kolejny raz, o zaufanie mu...jak się nauczyc ufać?W to , że ktos chce dla nas dobrze, że kocha , że mysli, że nie chce skrzywdzic..??


Miedzy innymi z tego powodu chcę bardziej się starć nas sobą pracować. Chcialabym zapisywac moje male sukcesy, sytuacje , gdy udało mie sie zapobiec lawinie pretensji i rozpaczy, gdy podjełam odpowiednie dziaalnia za wczasu,,,oraz sytuacje , gdy zrobiłam cos dla siebie, gdy wzmacnialam sama siebie, bez pomocy mojej Miłosci.

Ludzie podobno lepiej pamietaja krzywdy niz sukcesy i miłe chwile, dlatego chcę zapisywac moje osiągnięcia. Chcę do niech wracac, utrwalac je.


Ostatnio np. podczas rozmowy telefonicznej z M. zamiast zasypać go lawiną "pytań kontrolnych" (z kim , gdzie , po co), zapytałam tylko czy mnie kocha i czy jestem dla niego ważna. Strasznie mi się ciepło na sercu zrobiło jak powiedział ze jestem najważniejsza i bardzo mnie kocha...uspokoiłam się, mogłam zakończyć rozmowę bez lęku. Taki myślę, mały sukces.

Wczoraj z kolei, gdy moj Luby wyszedł z kuzynami na piwo, i wrócić miał dopiero o północy, zamiast się martwic i czekac , umówiłam się z koleżanka na wino...bardzo poruszający okazął się ten wieczór. Znajoma opowiedziała o swoich traumatycznych przezyciach i jak sobie z nimi poradziła...to dodaje otuchy w pewnym sensie.

A z rzeczy zrobionych dla siebie?hmm nad tym chcę popracować jeszcze.A zaczęłam czytac książkę. nie kolejna gazetę, nie srony www, ale madra książkę- biografię bohatera, jakim wg mnie był M Edelman. Robie to dla siebie i rozwijania moich zainetersowań...
aha i własnie skonczyłam sesję na UW!! Czekam na wyniki, ale większosc zaliczone i to całkiem niezle!!!
Jestem dzielna! I tak 3mać!