wtorek, 29 października 2013

Czułość

Znów Mela " Nie zasypiaj":

http://www.youtube.com/watch?v=JTpN-yeA4RU

"...ja potrzebuję, tak jak polar ciepłych słów..."


czwartek, 24 października 2013

"Na pewno mówią o mnie!"






Zastanawiam się czy inni też tak mają?
Taka mała paranoja.Staram się ją gasić poprzez świadomość że, gdy myślę sobie: "ona gada o mnie, on się ze mnie śmieje, one knują przeciwko mnie", to po prostu uskuteczniam 'czytanie w myślach" i "katastrofizację", czyli bardzo popularne błędy w myśleniu.

Tych błędów poznawczych jest całe mnóstwo, zdarzają się każdemu, ale niektórzy maja szczególne predyspozycje, np. osoby z różnymi zaburzeniami osobowości. Od czegoż jednak terapia poznawczo-behawioralna? Nie dość ,że dokładnie tłumaczy jak to działa i czym, jest, to jeszcze pokazuje , jak wyłapywać własne zniekształcenia poznawcze!Warto!

Znalazłam bardzo ładną charakterystykę typowych błędów poznawczych wg. Judith Beck - "Terapia poznawcza. Podstawy i zagadnienia szczegółowe":
  1. Myślenie w kategoriach "wszystko albo nic" (zwane tez myśleniem czarno-białym, spolaryzowanym albo dychotomicznym). Takie myślenie polega na patrzenie na sytuację w kategoriach dwóch skrajności, a nie kontinuum, np. "jeśli nie odniosę sukcesu to jestem nieudacznikiem"./ 'jeśli T. mnie nie przytulił, tzn,że mu na mnie nie zależy'/
  2. Katastrofizacja (zwana tez przepowiadaniem przyszłości) polega na przewidywaniu negatywnej przyszłości, bez brania pod uwagę innych bardziej prawdopodobnych możliwości./ nie zadzwonił przez 3 godziny, na pewno coś poważnego się stało'/
  3. Lekceważenie lub pomijanie pozytywnych informacji – nie opierając się na żadnych rozsądnych przesłankach, mówimy sobie, ze pozytywne doświadczenia, uczynki lub cechy się nie liczą, np. "dostałam ocenę bardzo dobrą, ale to nie znaczy ze byłam dobra, po prostu miałam szczęście"./ "T. robi mi kanapki na śniadanie, wkłada do torby lekarstwo na przeziębienie, ale dla każdego innego znajomego, by to zrobił"/
  4. Uzasadnianie emocjonalne - jeśli coś czujemy, to myślimy, że to musi być prawda i pomijamy dowody przeciwne – "czuję, że mi to nie wyszło"./ czuję,że mu na mnie nie zależy, tak jak mi na nim'/
  5. Etykietowanie – polega na przyklejaniu sztywnych, ogólnikowych etykietek sobie i innym, np. "jestem gamoniem"./' jestem zazdrośnikiem, on jest chłodny emocjonalnie'/
  6. Wyolbrzymianie/umniejszanie - wyolbrzymiamy negatywne aspekty i/lub umniejszamy pozytywne, zamiast opierać się na rozsądnych przesłankach w ocenie siebie, innych osób lub sytuacji.
  7. Filtr mentalny (zwany selektywna uwagą) - polega na nieumiejętności uwzględnienia pełnego obrazu w ocenie sytuacji, a skupianiu się na jednym negatywnym szczególe./ napisał takiego oschłego SMSa dzisiaj, nie stara się w ogóle'/
  8. Czytanie w myślach - polega na nieuzasadnionym przekonaniu, że wiemy co myślą inni, bez uwzględnienia wielu różnych możliwości, np. "on myśli, że ja nic nie rozumiem"./'ona na pewno obgadywała mnie prze telefon'/
  9. Nadmierne uogólnianie - to wyciąganie ogólnego, negatywnego wniosku, dalece wykraczającego poza bieżącą sytuację, np. "czułam się źle na zebraniu, więc nie nadaję się do bycia z ludźmi"./'bardzo się denerwuję, gdy w pracy mam do załatwienia kilka zadań jednocześnie, nie radzę sobie ze stresem i pracą asystentki'/
  10. Personalizacja - to wiara w to, ze jesteśmy powodem negatywnych zachowań innych ludzi, a nie bierzemy pod uwagę innych, bardziej prawdopodobnych powodów ich zachowania, np. "mechanik był dla mnie niemiły - widocznie zrobiłam cos nie tak"./ ona jest wobec mnie złośliwa, to pewnie dlatego,że jakoś ją prowokuję'/
  11. Nadużywanie imperatywów: "muszę", "powinienem", wskutek posiadania nazbyt precyzyjnej i sztywnej koncepcji tego, jak my sami lub inne osoby powinny się zachowywać.
  12. Myślenie jednotorowe (efekt lornetki) – to widzenie jedynie negatywnych aspektów sytuacji.
Ciekawe,że poszczególne zniekształcenia są charakterystyczne dla poszczególnych zaburzeń psychicznych,  bądź też zaburzeń osobowości. Pisze o tym Małgorzata Wudarczyk na portalu psychologia.net.pl :http://www.psychologia.net.pl/artykul.php?level=433


piątek, 11 października 2013

Uważność drogą do uspokojenia myśli i emocji!

Dziś w Zwierciadle znalazł się bardzo ciekawy tekst dotyczący radzenia sobie z cierpieniem i niepokojem.W całości go przytoczę, bo jest świetny. 

Uderzyło mnie jedynie, że już jakieś 7 lat temu mój ówczesny narzeczony K., którego uważałam za chłodnego praktyka, polecał mi właśnie taki sposób na uspokojenie emocji i myśli. W chwili, gdy męczył mnie atak lęku, on mówił: Zapatrz się np. na ramę okienną, popatrz jak jest zbudowana, skup się na tym, zobaczysz przestaniesz się bać...Skąd on to wiedział przed erą mindfulnes i ćwiczenia uważności?


"W czasopiśmie „Medical Hypotheses” podane zostały dowody na to, jaki sposób uwalnia nas najszybciej od emocjonalnego cierpienia.

Czy jest możliwe, żeby błyskawicznie uwolnić się od negatywnych myśli i zmartwień, będących powodem cierpienia? Tak. Badania opierają się na dwóch głównych przesłankach. Pierwsza to fakt, że skierowanie uwagi do wewnątrz nasila koło toksycznych myśli. Druga zakłada, że emocjonalne cierpienie można przezwyciężyć dzięki biernej poznawczej uwadze. Naukowcy twierdzą, że wszystkie główne zaburzenia psychiczne związane są ze stanem nadmiernej uwagi skierowanej do wewnątrz. Jest to taki stan uwagi, kiedy jesteśmy całkowicie pochłonięci swoimi myślami i emocjami. Zajmowanie się niespokojnymi myślami może doprowadzić nas nawet do obłędu. Zajmując się naszym umysłem, wzmacniamy subiektywne odczuwanie myśli i emocji. Wówczas odciskają one głębokie piętno w mózgu, w którym mają miejsce niekorzystne dla nas procesy nerwowe. Skutkiem tego nasze cierpienie emocjonalne się nasila, prowadząc do zaburzeń psychicznych.


Kiedy doświadczamy niepokoju, nasz umysł angażuje się w to uczucie intensywnie. W tym czasie stajemy się mniej uważni na to, co się dzieje na zewnątrz. Nie odbieramy prawdziwie rzeczywistości, nie jesteśmy wrażliwi na otoczenie. Z kolei, kiedy jesteśmy bardziej wrażliwi na to, co dzieje się dookoła, stajemy się mniej wrażliwi na myśli i emocje. Skutkiem tego nie wyrządzają one nam tylu szkód w mózgu. Ich szkodliwość maleje z upływem czasu. Dlatego warto szkolić swój umysł w kierowaniu uwagi bardziej na zewnątrz niż do wewnątrz. Można to zrobić za pomocą bodźców wzrokowych. Nie trzeba wychodzić z domu, żeby to zrobić, wystarczy przyglądać się uważnie temu, co przed nami. Nie trzeba używać żadnych specjalnych wysiłków, potrzebna jest tylko świadomość, że czemuś się przyglądamy – bez myśli i emocji. W ten sposób nauczymy się tak patrzeć na nasz niespokojny umysł. Zatem, gdy ogarnia cię wewnętrzny niepokój skieruj uwagę na zewnątrz, przyglądając się światu."




czwartek, 10 października 2013

Co ma migrena do samoakceptacji?


Właśnie tak się dziś czuję. Zamieniłabym tylko "rysowac" na "pracować".
Czemu bólowi brzucha towarzyszy w moim przypadku także migrena i stan lękowy? 

Ostatnio przeczytałam,że lęk przed samotnością wynika z lęku przed poznaniem samego siebie, bo jeśli się siebie nie zna i nie akceptuje, to to nic innego jak lęk przed nieznanym.
Tak się zastanawiam, czy ja siebie już znam czy nie. A jeśli znam, to może po prostu nie podoba mi się to co znam? Podobno wszystko lub prawie wszystko można zmienić,a to czego zmienić się nie da zaakceptować. I tu jest "klu" sprawy! Akceptacja - to pojęcie wciąż brzmi dla mnie abstrakcyjnie. 
Czy można się tego nauczyć, jeśli nie nauczono nas tego w okresie dorastania? To pytanie powraca do mnie jak bumerang, pomimo lat spotkań z różnymi terapeutami.



W jaki sposób zaakceptować siebie? Może małymi kroczkami. Zadawać sobie pytania o własne potrzeby, starać się na nie odpowiadać, chwalić i nagradzać siebie, współczuć sobie i być wdzięczną za to co się udaje, za to co się ma? Pewnie wszystko to po trochu.
 
Chyba najtrudniej mi zaakceptować trudne emocje: smutek, lęk, złość, przygnębienie...nie pozwalam sobie po prostu z nimi być. Jak tylko smutek ściska mi przeponę/ tam się skubany usadowił razem z lękiem/ szukam na gwałt ratunku. jakiejś gaśnicy - telefon do przyjaciela, ucieczka w jakieś zajęcie, sport...pewnie wszystko to dobre, ale może czasem warto przetrzymać? Przyjrzeć się "bestii", oswoić ją...uwierzyć, że nie zabija, że odejdzie, tak jak przyszła i można żyć dalej!






środa, 9 października 2013

Ja lubię dres...

"Ja lubię dres, dres fajny jest..." Tę piosenkę śpiewaliśmy kiedyś na koloniach jako wychowawcy z dzieciakami...takie skojarzenie. Wówczas ortalion i "trzy paski" to był wyznacznik powodzenia, siły i gustu.. Niesamowite,że obecnie modnym "lookiem" jest połączenie spodni dresowych ze szpilkami i elegancką torebką! Jakoś mi to nie pasuje do moich wyobrażeń o elgancji, moim skromnym zdaniem jest to po prostu mieszanie stylów.

Lubie dresy. Zwłaszcza te szare, mięciutkie, bawełniane. Są wygodne, niezobowiązujące, pozwalają na swobodę ruchów....ale na siłowni lub w domu na kanapie w leniwe popołudnie czy też podczas porządkowanie czegokolwiek!

Natomiast mam zupełnie inne odczucia wobec "dresowych", bawełnianych sukienek. Urzekły mnie ostatnio i marzy mi się, by przynajmniej jedna znalazła się w mojej szafie - btw. ostatnio wielce zubożałej!





Wszystkie trzy ww. z Mosquito.pl. Ale wiem,że bardzo podobną można nabyć chociażby na znanym w Warszawie targowisku  na Bakalarskiej ;)


piątek, 4 października 2013

Już IM niosą suknię z welonem...

Poszaleli Ci ludzie, zaręczają się po paru miesiącach spotykania, biorą śluby po roku "bycia razem"!?
Nie wiem czy to ze mną cos nie tak,że się temu nadziwić nie mogę, czy innym się tak spieszy?




Myślę o ludziach należących do wspólnoty katolickiej, do której od jakiegoś czasu należę. Może więc krótkie narzeczeństwo jest charakterystyczne dla osób głęboko wierzących, to głownie oni spieszą się z zawarciem sakramentu małżeństwa? W końcu próby zachowania czystości są trudne,a i wyobrażenie samego małżeństwa bez mieszkania razem przed ślubem, mogą być bardzo pociągające i wyidealizowane. Tak mi się wydaje...




Zastanawiam się na ile to jednak we mnie budzą się konkretne, silne emocje, takie jak: zazdrość, złość,żal czy smutek? Tak się składa,że kilku chłopaków, którzy tak "błyskawicznie" się zaręczyli, wcześniej, nie tak znowu dawno,  spotykali się nie  z kim innym, jak ze mną! Robili maślane oczy, obiecywali złote góry miłości...a moja naiwność i przeogromna potrzeba miłości pozwalały mi w ich słowa przez jakiś czas wierzyć. Kończyło się to spotykanie różnie - najczęściej jednak rozczarowaniem i żalem oraz złością na kandydata, życie, siebie samą...Pękły też niczym bańka mydlana, moje wyobrażenia na temat mężczyzn katolików...tak samo daleko im często do świętości, jak niewierzącym, a ci drudzy przynajmniej nie uprawiają hipokryzji.

Chyba przemawia przez mnie sporo złości,skąd ona się bierze? Być może czuję się oszukana, w jakiś sposób wykorzystana emocjonalnie? Czuję,że dla tych mężczyzn byłam jakimś katalizatorem, etapem przejściowym...nie fajnie mi w takiej roli. Z drugiej strony nic na siłę, nie udało się, to nie odpowiednie osoby dla mnie, ja dla nich ....więc o co chodzi? No właśnie nie wiem; ) Pewnie znów warto się przyjrzeć sobie!

Hmm, a może to moja potrzeba bliskości, której spełnieniem wydaje mi się być małżeństwo, daje o sobie znać? Tylko czy aby moje motywy do zamążpójścia są odpowiednie i czy wizja samego związku "na dobre i złe" nie jest też zbyt wyidealizowana?
Obawiam się, by nie sprowokować losu, tak jak 5 lat temu, gdy z zazdrością patrzyłam na pierścionki zaręczynowe koleżanek i tym samym doczekałam się w końcu własnych zaręczyn...a potem niemal uciekłam sprzed ołtarza!Jaka ja byłam wówczas niedojrzała. Mam nadzieję,że obecnie jestem choć odrobinę mądrzejsza i że kiedyś, mimo wszystko, doczekam się tej białej sukienki i wszystkiego co sie  z tym wiąże...wszystkiego dobrego!:)