środa, 9 grudnia 2009

feeling blue...

Po wczorajszym dniu złości i frustracji w pracy dostałam mega migreny. Ból rozsadzał mi polowe twarzy...wydaje mi się , że to tzw. napięciowe bóle głowy, gdy się stresuję i tłumię w sobie emocje, dopada mnie później taki silny ból. Więc dziś jak mnie pobiera złość, rozpacz i smutek to...po prostu plączę i opowiadam komu mogę, Trudno będą na mnie patrzeć jak na wariatkę...no i staram się jednak po wypłakaniu czymś zająć, by mieć choć cień satysfakcji , że mimo cierpienia psychicznego , soc jednak zrobiłam...ależ mnie teraz drażnią te śmiechy babek z innych pokojów, one moja z kim pogadać... nikt im nie każe siedzieć w zamknięciu w jednym miejscu...jak ja zazdroszczę wszystkim którzy pracują w normalnych firmach...choć podobno wszędzie dobrze , gdzie nie ma nas...


Jedna pani poradził mi , by w związku z tym , że ciężko znaleźć prace, zrobić sobie dziecko i nim się zająć, genialne, rzeczywiście...choć wczoraj byłam u koleżanki i nie mogłam się oderwać od jej 5-miesięcznej córki. Cudna. Ale własne już mieć...?Chyba nadal boję się takiej odpowiedzialności. Przecież to kolosalna zmiana! To nie chomik, któremu wystarczy dać raz dziennie jeść i pić i czasem zmienić trociny...chomik jest znacznie tańszy w utrzymaniu poza tym:)
No i jak wiadomo "do tanga trzeba dwojga" , a mój kochany tez jeszcze nie dojrzał do rodzicielstwa...


http://images.google.pl/images?gbv=2&hl=pl&client=firefox-a&rls=org.mozilla:pl:official&q=anne+geddes&sa=N&start=80&ndsp=20

Hm...


Inna pani, jedna z "uczonych" poklepała życzliwie po plecach i powiedziała ,że jeszcze wszystko może się zmienić, a będąc w moim wieku, tez pracowała w jakimś bodajże wydawnictwie, w którym nic się nie robiło, więc poszła w końcu do szefa i poprosiła o kłębek drutu. Gdy zapytał ze zdziwieniem po co? Odpowiedziała , że będzie przynajmniej robić spinacze!:) A w czasach PRLu na pewno taka propozycja spotkała się z uznaniem:)Co ja mam teraz wymyślić??
Przetrzymać!!!Ta praca to szkoła życia...ale czasem mam już takie stany , że zaczynam się o siebie martwić...poza tym nie chcę wciąż płakać w słuchawkę i martwic mojego M.

UUf troszkę mi lepiej...mam wrażenie, że te nastroje nachodzą falami...wreszcie jakiś odpływ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz