To był bardzo miły wieczór...filmowy wieczór.
Uchachana chodzę. Mam ochotę sprzątać, gotować..! No nie spodziewałam się...:) Dla równowagi włącza mi się taki cichutki pytający głosik: "no ciekawe, jak długo to potrwa?" Wyłączam opcję katastroficzną i idę gotować makaron. Razowy. Będzie bolognese :)
Tak w ogóle, to marzy mi się żółta sukienka, taka w stylu lat 50-tych, 60-tych. Hmm odczuwam brak wiosny każdym zmysłem i nerwem...chyba jak wszyscy dookoła. Trzeba się ratować, choćby słoneczną sukienką:)
Moje typy, no niech ja je dorwę :)
Alternatywa dla sukienki ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz