Wbrew logice wydaje mi się, że teraz to dopiero może być trudno...dorastać u boku Kogoś, kogo chciałoby się mieć na własność niemal, z kogo najchętniej uczyniłoby się dobrego , opiekuńczego tatusia( którego praktycznie się nie miało) i super kochanka w jednym .....chyba nie możliwe jest takie połączenie. A ile trudnych sytuacji się pojawia na przemian ze słodkimi chwilami czułości i uniesień...szkoła życia po prostu. Postaram się wykorzystywać każdą lekcję...mam tylko jedną obawę...czy wytrzymamy taki proces? Bardzo bym chciała, bo po raz pierwszy w życiu robiłam Komuś kanapki z prawdziwą przyjemnością i szczerą chęcią...o tym jak cudownie jest zasypiać w przygarniających ramionach chyba nie muszę pisać...
A przy okazji dowiedziałam się po raz kolejny, że bardzo męczy mnie zazdrość, że w dużym stopniu zatracam chęć spędzania czasu samodzielnie lub z kimś innym niż z Nim, że często mam postawę roszczeniową ( jak to osoba z poczuciem krzywdy) i ciężko mi znieść odmowę z Jego strony( zresztą nie tylko Jego odmowę ciężko mi przełknąć)- przypominam w tym wszystkim małe, nieodkochane dziecko, bardzo przerażone, że po raz kolejny zostanie opuszczone...brzmi znajomo.
Kiedy wreszcie ten "poród "do dorosłości dobiegnie końca?Wiem , że Ten mężczyzna może być co najwyżej "akuszerem" może mi towarzyszyć , ale nie narodzi się za mnie...więc niech mnie choć trzyma za rękę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz