piątek, 8 marca 2013

Where is the LOVE?

Międzynarodowy Dzień Kobiet...wróciłam do mieszkania z tulipanami i innymi kwiatuszkami...i się rozpłakałam. Dawno już nie było mi tak smutno.W dodatku pod tym smutkiem jest chyba i złość, co rozpoznaję, jak zwykle raczej po objawach w ciele, niż umysłem.

Wygląda to wszystko dobrze. Nie można sie przyczepić, jesli opiszę sytuację za pomocą suchych faktów. Znamy sie z K. kilka miesięcy, spotykamy ponad miesiąc, dość często, kilka razy w tygodniu.
K. był przez ten tydzień na wyjeździe służbowym. Dzis zaproponował spotkanie przy kawie. Kupił mi kolczyki - jako pamiątkę z wyjazdu, podpowiedziałam,że chcę właśnie kolczyki, taka pamiątka z danego miasta. Po kawie i rozmowie, dokupił i wręczył także tulipany. Rozstaliśmy się. Po pewnym czasie zadzwonił i jeszcze raz podziekował za spotkanie, bo przeciez" mogłaś miec inne plany na dzisiaj" i ...pojechał do mamy i brata, których przecież nie widział od tygodnia...

Hmm, no więc...czułam się niekomfortowo, sama zajmując miejsce w zatłoczonej kawiarence w Centrum Handlowym, które jest tuż obok dworca PKP, na którym wysiadł K. Uprzedził mnie już wcześniej, że będzie miał niewiele czasu, bo jeszcze do mamy ma jechać i kilka spraw ma do załatwienia....ale nie spodziewałam się, że będzie co chwilę zerkał na zegarek...!
Po tym jak dotarł do kawiarni, niemal wepchnął mi szybko w rękę torebeczkę, w której jak się domyśliłam, były kolczyki, ze słowami : "weź,  kwiat będzie później, bo długa kolejka była" i zajął się rozkładaniem swoich walizek.
To była najszybsza kawa świata. Podczas krótkiej rozmowy zdążył mi się jednak "pochwalić", że dostał zaproszenie od znajomej na parapetówkę, a na kolejny dzień od innej koleżanki na piwo. "Coż, jestem zapraszany....Jeszcze nie wiem czy pójdę, dzwoniłem dziś do kumpla czy idzie na te imprezę...", dodał
i zawiesił głos, jakby patrząc na moją reakcję. Nie doczekał się żadnej.Nie tym razem...
Za chwilę stwierdził, że jeśli mam chęć, mogę iść z nim... na to piwo z jego koleżanką! Podziękowałam, tłumacząc, że  nie znam tej osoby i nie mam zaproszenia.
K : "No to ja Cię zapraszam".
Ja: " Z jakiej racji miałbyś mnie zapraszać? /mimo,że się spotykamy, nie jesteśmy razem,co K podkreśla na wszelkie sposoby/ Zresztą na "parapetówkę" idziesz sam i mnie nie zapraszasz, więc nie rozumiem??"
K: "Nie powiedziałem jeszcze, że na pewno idę na parapetówkę"
Ja" Powiedziałeś, ze rozważasz..."
K " No tak , masz rację, no masz rację..."
Na tym zakończyliśmy rozmowę. Po wyjściu z "romantycznego" Centrum Handlowego K. zakupił 3 tulipanki od pana stojącego "za rogiem" i wcisnął mi je w rękę, regulując jednocześnie rachunek...Nie bardzo wiedziałam, czy te kwiatki to dla mnie czy może juz dla mamy i mam je tylko potrzymać...
Po chwili pożegnaliśmy się "za pomocą " szybkiego cmoka w policzek i słów K :" no to napiszę smsa jakoś może jutro, bo dziś późno wrócę pewnie. Jeszcze i do brata jadę i do mamy,w końcu długo mnie nie było, ludzie chcą się ze mną zobaczyć, pa"/ Brat ze swoją rodziną oraz mama z tatą mieszkają kilka stacji metra od K.,widują się często i regularnie/.

Czy tak wygląda randka? Chyba niekoniecznie, tym bardziej, że mamy za sobą juz kilka spotkań...i za każdym razem słyszę..."na tym etapie, to..., nie wiadomo jeszcze czy cos z tego wyjdzie,...nie ograniczajmy się...trzeba się powoli poznawać..."itp. 
Koluje mi zatem w główce pytanie: "PO CO?" Po co do cholery on w ogóle się chce ciągle spotykać? Przeciez nie da się "zjeśc ciastka i mieć ciastka" I tym razem to nie jest kwestia mojej niecierpliwości...
Męska logika czasami jest nieodgadniona, choc podobno taka prosta...coż, kawa dobra, kwiatki ładne,
a i kolczyki moge założyć...a zaangażowania poszukam raczej pod innym adresem. Dostałam dziś w końcu tyle życzeń...:)



Złość mi minęła,smutek z powodu zawiedzionych nadziei i poczucia zaniedbania też odtajał.
Gorąca kąpiel, belgijska czekolada na gorąco i pachnące pomarańczami świeczki...oraz czytadło w reku
/w tej roli odprężające "Smażone, zielone pomidory" F.Flagg/, to całkiem fajna alternatywa dla kiepskiej randki!
Hmm i moja koleżanka An. tez uważa, ze K. jest dziwny ;) Nie ma jak kobieca solidarność, nie tylko podczas Woman's International Day!







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz