środa, 24 lutego 2010

"Droga do sukcesu jest zawsze w budowie..."

Chyba do mnie powoli dociera, że moje samopoczucie i wiele z tego, co dzieje się dookoła zależy ode mnie! To ja mam wpływa na to jak żyję, co robię, myślę, a w konsekwencji co czuję!

Wczoraj byłam u mojej lekarki od pigułek szczęścia. Ta kobietka ma bardzo trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość, w końcu jest psychiatrą.
Uświadomiła mi, że często bywa tak, iż mamy głęboko w sobie wdrukowane jakieś przeświadczenie na swój temat. Świadomie lub nie robimy wszystko , by żyć zgodnie z tym wewnętrznym osądem.
Zdaje się, że ja gdzieś w sobie noszę "prawdę", że cobym nie robiła i tak się nie uda, bo jakoś mi się w życiu nie wiedzie. Ze nie nie dam rady, nic się nie zmieni, ze wszyscy inni tak, ja nie..Kierując się takim dajmonionem tkwić można całe lata np w toksycznych związkach, kiepskiej pracy i innych niekorzystnych sytuacjach...(hmm mój były związek,moje "nietrafione" studia, moje nieudane prace, mój problem z odejściem z domu...?)

Niby to wszystko oczywiste, ale dopiero jak ta konkretna kobieta, bez rozczulania się nad moim losem, stwierdziła, że nic się nie zmieni, dopóki ja sama nie zadziałam i nie przestanę słuchać tego wew. przekonania, to chyba wreszcie coś do mnie dotarło!
Wcześniej się buntowałam, gdy znajomi krytykowali moje negatywne podejście do kwestii zmiany pracy...no ale ile można bezczynnie siedzieć i płakać? Byc może przemawia do mnie po prostu siła autorytetu lekarza - nie wiem czy to dobrze - i sensowne wytłumaczenie mojego samonakręcania się.

Zmiana pewnie nie zajdzie od tak. Ale staram się łapać na negatywnym myśleniu i wypierać te przekonania na swój temat i swoich możliwości.
A propos możliwości , jeśli się będę wiecznie zastanawiać, ze zrobienie tego czy tamtego i tak nie ma sensu,bo nie wiem czy to dla mnie odpowiednie, nadal będę tkwić w impasie.. . , A jak to lubiła powtarzać A. "nie dowiesz się czy coś ci pasuje, póki nie spróbujesz".

Ponadto czasami to droga jest celem...


photo by myself

A tak w ogóle pięknie zaliczyłam sesję na mojej nowej uczelni, same 5ki i 4ki:), znalazłam zgubiony kolczyk, chodzę na rozmowy kwalifikacyjne(dziś jako jedna z nielicznych zaliczyłam test i przeszłam rozmowę w MKiDN, ech jakbym chciała pracować "z zabytkami":)- wyniki za kilka dni, pozytywne myślenie, pozytywne ..:)),jadę się spotkać z koleżankami ze studiów, przymierzamy się z M do wyjazdu urlopowego...hmm są powody do mruczenia:)
Aha i wreszcie chyba będę miała normalne, wygodne krzesło w pracy...!

Tak sobie myślę,że jak złapię się na negatywnym myśleniu, to od razu mogę mówić STOP, dam radę. Jestem w porządku, jestem wystarczająco dobra,uda się, będzie dobrze!

Kolejna sprawa , z która chciałabym sobie poradzić jest wyznaczenie sobie celów, samookreślenie siebie, swoich potrzeb i planu ich realizacji. Bo temu kto nie ma wyznaczonego portu, nie sprzyja żaden wiatr...coś mi się zaczyna klarować w związku z praca wokół kultury, historii...są przecież różne drogi do takiej działalności..jedną, administrację już realizuję, może jeszcze kurs przewodnika warszawskiego, może fundusze unijne dla działu kultury...no, a na razie wracam do szukania kolejnych ofert...

1 komentarz:

  1. Witam,
    Mam pewną małą sugestię dotyczącą Twoich celów. Mianowicie tylko kilka % ludzi na świecie spisuje swoje cele. Jeśli już jakieś sobie wyznaczysz, to zapisz je na kartce i przyklej np. do lustra, zeby codzień na nie spoglądać i przypominać sobie, że każdego dnia musisz zrobić coś co cię do tego celu przybliży. Ostatnio byłam na szkoleniu z marketingu, na którym mówili m. in. takie rzeczy. Niby całkiem banalne ale zadziwiające jest to, że tę metodę stosuje tak mało osób a jest niesamowicie skuteczna :) Życzę samych sukcesów

    OdpowiedzUsuń