wtorek, 28 lipca 2009

ZASTÓJ ZAWODOWY W DOBIE KRYZYSU

Zastanawiam się czasem, jak całe tabuny filozofów przede mną, czym jest normalność...a co już odstępstwem od normy. Czy rzeczywiście trzeba dostosowywać się do ogólnych wytycznych, przyjętych przez "większość" zasad? Zawsze podobał mi się pogląd pitagorejczyków dotyczący prawdy obiektywnej, który można streścić sloganem - "tyle prawd ile głów", w końcu każdy z nas ma swoją własną prawdę, która jest mu najbliższa...
No właśnie, nurtuje mnie myśl, czy to normalne , że nie mogę wytrzymać psychicznie, a nawet fizycznie w pracy, w której cały dzień nic się nie dzieje, a ja nie mam żadnych obowiązków, poza robieniem kawy i siedzeniem na krześle pod telefonem, który i tak nie dzwoni...najwyraźniej wszyscy Wielcy Uczeni są na urlopach i siedząc w zaciszu...bibliotek tworzą kolejne" poczytne "dzieła...
Właśnie się podłamałam otrzymawszy po raz kolejny odpowiedź negatywną z naboru do jednego z Ministerstw...Mam wrażenie , że utknęłam tu na dobre:(, a mój temperament nie pozwala mi spokojnie siedzieć w samotności cały dzień, w dodatku czuję na sobie ciężki wzrok Uczonej Dyrekcji, czy aby na pewno jestem na stanowisku i pilnuję ksera...5 lat studiów dziennych, świadectwa z czerwonym paskiem, znajomość, może nie doskonała, ale jednak, języków obcych, pewne już doświadczenie zawodowe, komunikatywność i łatwość uczenia się, ambicja... i to wszystko psu na budę, że się tak kolokwialnie wyrażę! Zostałam SEKRETARKĄ, w dodatku Instytucji Państwowej, gdzie czasy PRL zdaje się wciąż trwają...
Może dla starszej pani praca, w której ma dla siebie całe dnie byłaby odpowiednia..w końcu można haftować, robić na drutach-szczególnie, że jest upalne lato, a ja? Ja nie potrafię na siłę czytać, uczyć się, czy godzinami siedzieć w internecie...owszem, gdybym była zajęta obowiązkami cały dzień, marzyłabym o przerwie spędzonej z kawą i nad książką...eh. Nie pojmie ten , kto nie spróbował przez 7 godzin wynajdywać sobie zajęcia dzień po dniu , godzina po godzinie, miesiąc za miesiącem.. niestety nawet za okno popatrzeć nie mam na co,bo wyłania się za nim mur i sala operacyjna sąsiedniego budynku, ze szczelnie zasłoniętymi oknami- na szczęście, "Chirurgów" wolę oglądać w TV!
A te wszystkie nabory na urzędnicze stanowiska? Jak dla mnie czasami zakrywają na kpinę. Ilez to razy wygrywają znajomości, a nie wiedza i kompetencje...a obecnie znalezienie pracy gdziekolwiek graniczy z cudem. Przyszło mi funkcjonować w okresie KRYZYSU finansowo-gospodarczego, a podobno Polski tak bardzo nie dotknął. Śmię wątpić skoro większość moich znajomych od ponad pół roku intensywnie poszukuje pracy-bezskutecznie. Często są to osoby z wysokimi kwalifikacjami, heh w kraju postkomunistycznym liczą się chyba inne wartości niż wiedza i uczciwość. Zdaje się, że z tonów pesymistycznych przeszłam w rozgoryczenie,,,a według A. pisanie bloga miało poprawiać nastrój ...no cóż.
Może następny post będzie miał bardziej optymistyczny wydźwięk...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz