czwartek, 25 grudnia 2014

...i pod wozem!

Wróciła moja wieloletnia towarzyszka - nerwica lękowa...Już miałam nadzieję, że wyjechała daleko i się nie pojawi.Wystarczyło zachwiane poczucie bezpieczeństwa w pracy.

Pojawiło się poczucie niemocy, niesprawiedliwości, zaczęłam się bać i złościć i nic z tym nie mogłam zrobić, choć próbowałam. Serio podjęłam kilka prób zmiany mojej sytuacji w pracy, bezskutecznie. Jestem Panią od wszystkiego, która można dowolnie rozporządzać. Czuję się mega zależna i do tego wykorzystywana. Zero stabilności i wsparcia, są za to wymagania i brak doceniania i szacunku.
Nie(stety) nie nauczyłam się nadal "wazelinować" przełożonym, co bezpośrednio przekłada się na docenianie, także materialne w pracy. Tak jest, jestem o tym przekonana. Miałam aż nadto materiału do obserwacji. Nie zmienia to faktu, że sama tak nie umiem: gadać o niczym, wdzięczyć się, schlebiać, być powiernikiem szefów...za to świetna jestem w przejmowaniu się do żywego, tym czy coś zostało dobrze zrobione, tym jak sobie poradzą w pracy jeśli wezmę urlop, tym, że szef podejmuje niemądre decyzje...i tym,że chcę dobrze, a nie jestem w stanie czegoś wykonać, bo napotykam brak informacji czy wsparcia!

No i się rozjechałam. Emocje rozedrgane, lęki nocne, niepokój i smutek w dzień...mam zamiar się szybko pozbierać. Szkoda życia na depresje i lęki, ale co przecierpię, to moje...





Z powyższym niezupełnie się zgadzam. Ja boję się też, gdy coś mi zagraża realnie lub w moim wyobrażeniu...no i gdy czuję się bezsilna i nie mam wpływu na sytuację, a ktoś przekracza moje granice. Staram się stawiać granice, uczę się dbać o siebie, chronić siebie, choć nie zawsze mi wychodzi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz