poniedziałek, 14 września 2009

Moja mama i ja - kto komu na kolanach siądzie?

Grrr, chciałabym komuś sprzedać moją złość, gniew, żal i smutek ...a i jeszcze poczucie winy! Jednak oznaczałoby to, że jestem dokładnie taka sama jak moja mama! Właśnie rzuciła słuchawką - w przenośni, bo rozmawiała przez tel. komórkowy, ponieważ nie raczyłam wysłuchać w całości jej nerwowej tyrady na temat kłopotów mojego brata z pracą. A ja słucham już o tym od kilku mc-y i od kilku mc-y mama przekazuje mi lwią część swojego stresu...czy to w porządku???

Współczuję, staram sie wysłuchać cudzych problemów, tym bardziej , że dotyczą bliskich mi osób...ale na Litosć Boską, nie mogę przejmować odpowiedzialności za mojego młodszego brata czy też za samopoczucie mojej mamy, która zawsze go wyręczała ...Nie wiem jak się zachowywać w takich sytuacjach. Jak nie odcinać się zupełnie, ale i nie przyjmować cudzej złości, odpowiedzialnośći i zmartwień...?

Teraz jestem rozdygotana i zła...tylko na kogo? Na siebie , że byłam nie uprzejma , że nie chciałam rozmawiać, czy na matkę, kltóra ze złością nakazała mi wiecej nie zdwonic, skoro oni mnie denerują...Ona sobie ulżyła, moim kosztem! A co ja mam teraz z tymi emocjmi począć? wyobrazić sobie jak wypełnie mnie balon złości, lęku ...jak mi serce oplata, jak wkrada sie w żołądek , jak macki zapuszcza we wszytskie zakamarki mojego cioała i duszy smutek i poczucie żalu i winy? Niech juz sobie ten czarny dym , ta chmura odpłynie ...jest, coraz jej mniej ...odpłynie?

Tylko czemu wciąż wracam myślami do matki , która zapewne zła idzie przez moje miasto , które, przynajmniej chwilowo zdraziłam dla stolicy, z zacietym wyrazem twarzy i narzeka , że ma taką wyrodna córkę...może ma pretensje , że tak długo - raptem 3 dni- mnie nie ma, że próbiję sobie układac życie, z dala od mojego dysfunkcyjnego domu? Oczywiście nieświadomie..., z pełną bowiem świadomościa i uporem powtarza mi , że powinnam się usamodzielnic, wyprowadzić i najlepiej już mieć...nie, nie dzieci, powinnma miesc JEJ WNUCZKI! Jak mnie to boli...

Mamo...czemu TY mnie nie kochasz takiej jaką jestem i za to , że jestem, czemu wciąż musze zasłużyc sonbie czymś na Twoja aprobaę, czemu tez ciagle zrzucasz na mnie Twoją własna odpowiedzialność? Nie mam sił przyjmować tych klopotów i emocji , bo sama mamw sobie ziejącą pustkę w srodku z niedokochania...i wpadam w nią za każdym razme , jak poczuję sie opuszczona i odrzucona...czemu wciąż mi to robisz? A może to ja jestem winna?o proszę wewnetrzny Krytyk juz się uaktywnił, a "sprzeprzaj dziadu!!"

Jestem w porządku, jestem ok, lubie siebie taką , jaką jestem!! należy mnie szanować, sama chce siebie szanować i nie pozawalam, na wciskanie w poczucie winy!!!

Szkoda , że nie mogę z nia o tym wszytskim spokojnie porozmawiać...:(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz