piątek, 18 września 2009

z małej chmury ...

Zdaje się , że jestem histeryczką , albo neurotyczką...Jak zwał tak zwał, ale nie lubię, nie akceptuję i ...nie umiem tego zmienić! Nie chcę pogarszać relacji z bliskimi mi ludźmi, więc dobrze byłby coś z tym fantem zrobić...

Sytuacja jak z kiepskiego serialu dla nastolatków: on był w delegacji, ona została w swoim domu, oboje tęsknią. On wraca, ale po drodze coś jeszcze ma do załatwienia, pisze (za pomocą wynalazku diabła- smsem), że wróci wieczorem i się odezwie ( na GG- kolejny "cud" komunikacji).

Więc ona czeka, je kolacje z koleżankami, tel jest w pobliżu, bierze kąpiel, czyta...próbuje się skupić na swoich zajęciach , czasami się jej nawet udaje. Telefon jednak nosi ze sobą. Przecież on ma się pojawić w sieci, pewnie zadzwoni ,da znać , że już jest...

Po kilku godzinach ona myśli , że teraz on na pewno da znać, że jednak nie zdąży wrócić wcześnie. Tel. uparcie milczy...na ekranie komputera kursor miga na pustym ekranie i szydzi: "głupia jesteś , czekasz, mimo zmęczenia okrutnego, po nieprzespanej nocy...czekasz, bo przecież się umówiliście..." W końcu ona nie wytrzymuje, pisze sms, po upływie jakichś 30 min. kolejnego..." Gdzie jesteś , co się dzieje? o której będziesz dostępny, chciałabym iść spać.."
Teraz jest zła: " Czemu on się nie odzywa? Nie szanuje mnie, lekceważy, bo inaczej by się domyślił , że jestem zmęczona i że czekam". Powoli złość zmienia się w lęk " a może coś mu się stało? W drodze do domu? Bo przecież by napisał, domyśliłby się , że się martwię". Lęk ustępuje miejsca rozpaczy: " Jak on mógł, nie kocha, nie zależy mu, nie pomyśli nawet żeby zerknąć na telefon, a przecież obiecał!".
Gdy tel wreszcie dzwoni, ton jej głosu jest lodowaty, pełen tłumionej złości i urazy: " Nie musimy się jutro spotykać...skoro nie chcesz".On momentalnie robi się zły, sprawia też wrażenie zaskoczonego całą sytuacją, w końcu z gniewem , tłumaczy , że nie rozumie i że ona go atakuje. Zaperza się i pisze ,,tym razem rozmowa przenosi się na gg (które niestety nijak nie oddaje emocji i niuansów , jakie towarzyszą rozmowie): "nie będę pod telefonem non stop, nie będę na twoje zawołanie dzwonił, pisał, nie umawialiśmy się na konkretna godzinę, nie musiałem się tłumaczyć i dzwonić ,nie masz prawa mieć do mnie pretensji,nie rozumiem twoich wyrzutów, jestem zły".

Teraz ona płacze jak małe dziecko , zanosi się i łkając myśli, że wszystko znów popsuła... że kolejny raz z małej chmury powstała ulewa. Ulewa, która rozpętała emocje , a one z kolei wypuściły niepotrzebne słowa, myśli...
Żadne z nich do końca nie rozumie, co się właściwie stało i dlaczego...Ona dzwoni, próbuje się uspokoić , rozmowa trwa około godziny ...i na tym nie koniec. Na razie jedynym wnioskiem jest fakt, że rozmowa przez wszelkie elektroniczne komunikatory w stanie wzburzenia i konfliktu nie ma sensu...Oboje zaskoczeni są siłą swoich emocji, ale chyba nadal nie bardzo chcą/potrafią zrozumieć tego drugiego...C.D.N.

W którym miejscu tej historii można powiedzieć STOP!? Jak mogłabym się zatrzymać, jak oddzielić emocje obecne od tych "zaprzeszłych", teraźniejszość od przeszłości, wyobrażenia od rzeczywistości?


Jak się nazywa to nie nazwane
jak się nazywa to co uderzyło
ten smutek co nie łączy a rozdziela
przyjaźń lub inaczej miłość niemożliwa
to co biegnie naprzeciw a było rozstaniem
wciąż najważniejsze co przechodzi mimo
przykrość byle jaka
jak chłodny skurcz w piersi
ta straszna pustka co graniczy z Bogiem
to że jeśli nie wiesz dokąd iść
sama cię droga poprowadzi

(ks. J. T.)

1 komentarz:

  1. ...Teraz jest zła: " Czemu on się nie odzywa? Nie szanuje mnie, lekceważy, bo inaczej by się domyślił , że jestem zmęczona i że czekam". Powoli złość zmienia się w lęk " a może coś mu się stało? W drodze do domu? Bo przecież by napisał, domyśliłby się , że się martwię". Lęk ustępuje miejsca rozpaczy: " Jak on mógł, nie kocha, nie zależy mu, nie pomyśli nawet żeby zerknąć na telefon, a przecież obiecał!".
    Zacytowałam, Malgosiu, część twojego procesu... Pytasz: w krórym miejscu się zatrzymać i oddzielić teraźniejszość od przeszłość. Właśnie w tym. On jest dorosły, odpowiedzialny, poważny. I nie jest żadnym z twoich rodziców, o których się martwisz, że nie dadzą sobie rady bez ciebie... a gdy ciebie nie potrzebują, to czujesz się odrzucona i nieszczęśłiwa...
    Malgosiu - cieszę, że myślisz, że analizujesz.
    Jesteś na dobrej drodze.
    A, co do Niego... postaraj się zamiast atakować... mówić o swoich emocjach... np. 'bardzo się martwiłam, że nie dzwonisz... nawet byłam zła...Ale to nie twoja wina. To niczyja wina. Postarajmy się lepiej dogadywać, umawiać. Potrzebuję pewności. Jest mi to potrzebne, abym mogła być o ciebie spokojna..."
    A

    OdpowiedzUsuń