poniedziałek, 2 maja 2011

syndrom SZWĘDACZA

Nie wiem o co tu chodzi...znów mnie nosi!!Zastanawiam się z czego to wynika i czy jest "normalne". Wystarczy, że pół dnia posiedzę w domu,a już nie mogę usiedzieć w miejscu.
Narasta we mnie poczucie niepokoju, chęć wyjścia na zewnątrz, ruchu, spotkania z kimś znajomym, a najlepiej wszystkie powyższe na raz. Niepokoi mnie to, staję się nerwowa, płaczliwa...robi mi się smutno. Może to jest odczucie samotności właśnie?

Tylko co z tym fantem zrobić? Staram się raczej myśleć kategoriami potrzeb...czuję niepokój, bo? Potrzebuję...czego? Co mi potrzebne? Ruch? Przestrzeń? Kontakt z ludźmi?z
Czuję coraz większy stres,smutek...chcę czuć sie lepiej, potrzebuję bliskości, bezpieczeństwa, rozwoju, ...PRACY, MIŁOŚCI,BLISKOŚCI, POCZUCIA SENSU...

Mam do napisania pracę magisterską, przeraża mnie to , że nie mogę się zmobilizować i skupic przy komputerze...jak mam pisać, skoro czuję , jakbym miala wybuchnąć? Czuje się okropnie...wkurzają mnie te nastroje...

Na zwewnątzr jest strasznie zimno,więc brat nie bardzo chce się ruszyć , by ze mną pobiegać...koleżanka siedzi w domu z dzieckiem, siostra w pracy...męczyc się dalej czy iść samej?Czy wtedy nie bedzie mi jeszcze smutniej, że nie biegam sama...a wokół pustka? W Warszawie poszłabym na bieżnię...na fitness, tutaj,,,musze sobie jakoś radzić. Kurcze, może to mój lęk przed samotnością i uczuciem rozpaczy najbrdziej mnie blokuje i przeraża?

Wyciągnę mamę na spacer albo idę pobiegać...zobacze jak będę się czuła...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz