środa, 3 kwietnia 2013

Kino i żółta sukienka...

To był bardzo miły wieczór...filmowy wieczór.

Uchachana chodzę. Mam ochotę sprzątać, gotować..! No nie spodziewałam się...:) Dla równowagi włącza mi się taki cichutki pytający głosik: "no ciekawe, jak długo to potrwa?" Wyłączam opcję katastroficzną i idę gotować makaron. Razowy. Będzie  bolognese :)




Tak w ogóle, to marzy mi się żółta sukienka, taka w stylu lat 50-tych, 60-tych. Hmm odczuwam brak wiosny każdym zmysłem i nerwem...chyba jak wszyscy dookoła. Trzeba się ratować, choćby słoneczną sukienką:)



Moje typy, no niech ja je dorwę :)




Alternatywa dla sukienki ;)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz