środa, 6 stycznia 2010

przełamując fale...


http://www.dzyszla.aplus.pl/galerie/natura/IMG_0252.jpg

Czuje się okropnie, już dawno nie maiłam takiego "nerwicowego " nastroju...
Szukam przyczyn...

-Od kilku dni jestem niewyspana...(jakoś tak wyszło - zdecydowanie dziś kładę się wcześniej)
-Pogoda jest szara, bura i ponura...(na to nie mam wpływu)
-Przygnębia mnie i stresuje konieczność siedzenia w tym ciemnym pokoju w pracy w samotności...(jako "sukces" mogę sobie dziś zapisać wyżebranie od szefa zakupu lampki biurowej, a poza tym zdążyłam iść na chwilę do jednej miłej pani i się wypłakać na swój więzienniczy los tutaj)
-Szef odmówił mi dofinansowania na szkolenie, wymyślając przy tym wyzute z palca zarzuty wobec mojej "dobrej, ale nie dostatecznie dobrej pracy"...nie potrafił podać konkretów)
-Zbliża się moja pierwsza sesja na UW, boję się, że nie zdążę się nauczyć na te 7 egz., że sobie nie poradzę(a czy muszę zawsze mieć piątki? może wystarczy pozaliczać, w którymś z kolei terminie nawet? i zacząć metoda małych kroków uczyć się?)
-Z M jest mi tak dobrze , że aż się boję, że zbytnio się z nim "zlałam" i nie będę umiała żyć bez niego, funkcjonować osobno, przetrzymać momentów, gdy on dzieli czas z innymi ludźmi, nie ze mną...(hmm staram się mu ufać, rozmawiamy o tym , przypomina mi , że jestem najważniejsza, ale że nigdy nie można zawłaszczyć całego człowiek dla siebie, mam w nim wsparcie...)
- zaczynam w sobotę nową terapię, a tak naprawdę tęsknię chyba za moimi cotygodniowymi sesjami i za na analizowaniem na bieżąco mojego postępowania, rozwoju...(mam nadzieję, że grupa dla DDA okaże się bardzo trafioną "inwestycją" no i moją terapię indywidualną, która wiele mi dała, ale czuję niedosyt, mogę zawsze "odwiesić")
- a może to po prostu dziedzictwo moich dziecięcych przeżyć + słaba konstrukcja psychiczna i przy okazji zmiany zachodzące na bieżąco w moim życiu?
- A wspominała , że często pod koniec terapii wracaj wszelkie niefajne objawy ..?

Tyle,że tak naprawdę nie wiem co mi jest. A czuję się fatalnie, od jakichś 3 dni narasta smutek, dziś boli mnie brzuch ze stresu i chce mi się płakać...Chciałabym wiedzieć czemu? Zdaje mi się, że wiedza na temat przyczyn i działania tych moich smutków i stresów pomogłaby mi się do tego jakoś przyzwyczaić, zrozumieć i nie bać się. Nie nakręcać, tylko skupić się na czymkolwiek innym, zaakceptować fakt, że muszę zacisnąć ząbki i przetrzymać, bo jak zawsze minie... Zdaje mi się ze żadana z powyższych przyczyn nie miałaby na mnie tak złego wpływu (np praca) , gdyby nie mój wewnętrzny stan...
Czy tak jak niektórzy muszą żyć z atakami migreny , bólem fiz , ja muszę żyć z przypływami bólu psychicznego? Tyle ze dla migreny ludzie maja większe zrozumienie...ale nie ma się co dziwić skoro ja sama tego nie rozumiem, wiem tylko że męczy niemiłosiernie...czy to ma jakiś cel?? Odwieczne pytanie o sens cierpienia...

No dobra mozeby tak przestać się na tym skupiać...pogadam dzis z A...pojde na siłownię, wybiegam ten stres...pouczę się??Jakos będe walczyć z tym sztormem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz