czwartek, 10 października 2013

Co ma migrena do samoakceptacji?


Właśnie tak się dziś czuję. Zamieniłabym tylko "rysowac" na "pracować".
Czemu bólowi brzucha towarzyszy w moim przypadku także migrena i stan lękowy? 

Ostatnio przeczytałam,że lęk przed samotnością wynika z lęku przed poznaniem samego siebie, bo jeśli się siebie nie zna i nie akceptuje, to to nic innego jak lęk przed nieznanym.
Tak się zastanawiam, czy ja siebie już znam czy nie. A jeśli znam, to może po prostu nie podoba mi się to co znam? Podobno wszystko lub prawie wszystko można zmienić,a to czego zmienić się nie da zaakceptować. I tu jest "klu" sprawy! Akceptacja - to pojęcie wciąż brzmi dla mnie abstrakcyjnie. 
Czy można się tego nauczyć, jeśli nie nauczono nas tego w okresie dorastania? To pytanie powraca do mnie jak bumerang, pomimo lat spotkań z różnymi terapeutami.



W jaki sposób zaakceptować siebie? Może małymi kroczkami. Zadawać sobie pytania o własne potrzeby, starać się na nie odpowiadać, chwalić i nagradzać siebie, współczuć sobie i być wdzięczną za to co się udaje, za to co się ma? Pewnie wszystko to po trochu.
 
Chyba najtrudniej mi zaakceptować trudne emocje: smutek, lęk, złość, przygnębienie...nie pozwalam sobie po prostu z nimi być. Jak tylko smutek ściska mi przeponę/ tam się skubany usadowił razem z lękiem/ szukam na gwałt ratunku. jakiejś gaśnicy - telefon do przyjaciela, ucieczka w jakieś zajęcie, sport...pewnie wszystko to dobre, ale może czasem warto przetrzymać? Przyjrzeć się "bestii", oswoić ją...uwierzyć, że nie zabija, że odejdzie, tak jak przyszła i można żyć dalej!






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz