czwartek, 16 stycznia 2014

Do what you love ...w pracy!





Zaczyna się...czuję przez skórę. Mimo, iż moja umowa o pracę jest tymczasowa i przeraża mnie wizja kolejnych poszukiwań posady, zaczynam się już nudzić!
Tęsknię za towarzystwem, rozmową, kontaktem z ludźmi. Przecież ja jestem mega towarzyska, czemu wciąż ląduję za biurkiem i zza ekranu komputera nie widzę nawet "koleżanek" z pracy?
Czemu wciąż to sobie robię?

Powodów jest pewnie wiele. Brak finansów na wystarczająco długie poszukiwania bardziej odpowiedniej dla mnie pracy. Brak odwagi do tegoż samego. Brak pomysłów na tę "lepszą", ciekawszą pracę. Brak wykształcenia i doświadczenia w innych dziedzinach, niż praca w administracji biurowej. Brak ciekawych propozycji na rynku pracy w Polsce. Same braki...


A może po prostu za mało robię, by coś zmienić? Lub inaczej - nie dostrzegam, że jednak działam, zmieniam wciąż pracę, poznaję nowych ludzi i nowe obowiązki, choć po pewnym czasie wydaje mi się, że wszystko to nuda i rutyna? Może nie widzę,że zapisałam się właśnie na kurs Business English, w dodatku wynegocjowałam dofinansowanie kursu przez firmę? Może nie zauważyłam, że zasięgnęłam porady od doradcy zawodowego...choć  niestety, przerwałam, moje konsultacje, gdy zalałam obecną pracę. Jednak zawsze mogę podjąć je znów, bo jest to świetna specjalistka w zakresie doradztwa zawodowego i komunikacji. Poza tym prawdopodobnie szykuje mi się w pracy propozycja kolejnego zastępstwa w zupełnie innej roli. Byłoby dobrze mieć nowe doświdczenie zawodowe i ciekawą pozycję w CV :) Pytanie jaki i czy zrobię z tych ww. możliwości użytek?


Powyższe, skądinąd piękne hasło zawsze wzbudza we mnie silne emocje. Począwszy od jakiegoś smutku, żalu i nostalgii, po złość i bunt. Bo realizacja hasła, wbrew pozorom, nie jest prosta. Pewnie taka aktywna postawa zakorzenia się w człowieku w okresie dorastania. Gdy dziecko jest przez rodziców popychane, by robiło, to co sprawia mu przyjemność i satysfakcję. Jeśli jednak zapędy dziecka się tłumi i próbuje nimi sterować, kontrolować je...cóż w dorosłym życiu, trudno wtedy uwierzyć,że coś naprawdę może od nas zależeć. A może. Ważne, by próbować przełamać własne utarte schematy. Znów sprawdza się metoda małych kroków.
Ja czasami próbuję. Raz przychodzi mi to łatwiej, innym razem trudniej, ale satysfakcja jest, pod warunkiem,że zauważę to, co właśnie udało mi się dla siebie zrobić! Ale to już inna historia...
A tymczasem:







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz