czwartek, 10 grudnia 2009

Odpływ...i Żydzi polscy:)

Dziś lepiej..."w sensie"(określenie "przejęłam" od M.:))samopoczucia. Boss poleciał do Lądka Zdroju,(znaczy do Londynu), jestem więc sobie panią na włościach...
Zdaje mi się , że wczoraj mój kryzys emocjonalny osiągnął szczyt...oby odpływ trwał dłużej niż te przeklęte fale skurczów bólu...Tak mi było przykro wczoraj , że w chwilach ,gdy oboje z M mamy ciężki okres w swoich pracach, nie byłam w stanie być przy nim wesoła..ale gdy mu to powiedziałam , a raczej wypłakałam , poczułam dużą ulgę...tym bardziej , że on( w przeciwieństwie do mojego byłego narzeczonego)nie oczekuje , że będę zawsze tryskała optymizmem, natomiast zapewnia mnie , że sama moja obecność bardzo mu pomaga. To tak jak mnie jego:)

Nawet nam się wczoraj udało zagrać w MEMORY,( bardzo lubię te grę, doskonale trenuje pamięć wzrokową:)) z wynikiem remisowym i przy okazji zalać łóżko "Herbatką dla Nerwósów", którą sobie ostatnio zakupiliśmy w EKO sklepie:)Czego w niej nie ma: płatki, owoce, korzenie, liście ziół, kwiatów, owoców...niestety pachnie mało zachęcająco:)( W ofercie jest tez herbatka "Motylem byłem":):)- jak przesadzę z pączkami, jak znalazł:))


Wczoraj przejrzałam także oferty , które wynalazłam w necie, M spojrzał fachowym okiem managera i ocenił , które są jego zdaniem najbardziej interesujące ze względu możliwość rozwoju...dziś postaram się sklecić CV in English i powysyłać...no chyba że pobiegnę do galerii napawać się malarstwem wuja mojej koleżanki..trudny wybór:)

Abstrahując od opisów codziennej rzeczywistości, chciałam tu umieścić wiersz Antoniego Słonimskiego „Rozmowa z rodakiem". Przyznaje, że znalazłam go na blogu...zony marka Borowskiego:) szukając w pracy biogramów naszych posłów ukochanych...
A zamieszczam w odpowiedzi na ciągle zadawane mi pytanie:"czemu Ty się tak tymi Żydami polskimi interesujesz...?" Może dlatego , że wzrusza mnie los naszych "rodaków" tułaczy?


Stary Żyd mnie zapytał koło Jaffskiej Bramy:
- Ogród Saski jeszcze jest? Ciągle taki samy?
Jest fontanna? Przy wejściu od Czystej ulicy,
Tam sklep z wodą trzymali dawniej cukiernicy.
- Wszystko jest tak jak dawniej: fontanna i kioski.
Tylko tam stoi jeszcze książę Poniatowski.
- Poniatowski! Polskie wojsko jak to się mówiło ….
Nie wiem, jak tam teraz, dawniej dobrze było.
Ja jestem trochę słaby. Jak się poprawię,
Ja chcę jechać; ja pragnę zamieszkać w Warszawie.
Nawet mam tutaj kupca; jak się wszystko sprzeda,
To może będzie dosyć … Tylko syn mi nie da.
On bardzo wykształcony; też nazwisko Lewi,
Jak ja mówię o Polsce, on nic z tego nie wie.
Ja mu mówię, tłumaczę sam, jak tylko umiem;
„Przecież tam jest Warszawa!” To on nie rozumie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz