wtorek, 15 grudnia 2009

samotna w wielkim miescie...

Jakaś fala smutku mnie zalewa...M zajęty , jak wszyscy dookoła, w pracy...samotność daje mi się we znaki...zastanawiam się czy wszyscy mają czasem takie dni, momenty, że czuja się nieszczęśliwi i łzy same cisną się pod powieki...w zasadzie bez konkretnego powodu. Bo czemu akurat teraz tak mocno odczuwam smutek i brak mi bliskich?
A może jest tak, jak często sugeruje A., że różne wydarzenia gdzieś tam się w nas odkładają i te emocje tak się czasem wyleją , w najmniej spodziewanym momencie...kiedyś przecież muszą. Taka mała fontanna- chcę zasnąć i nie czuć nie myśleć...właściwie w takich momentach nie wiem czego chcę...najlepiej oskarżyć kogoś , że o mnie nie pamięta, że inne sprawy są ważniejsze, że nie rozumie...jak skrzywdzone dziecko.
Jak dać ujście emocjom? Jak długo trzeba jeszcze płakać , by wypłakać całą złość, krzywdę, ból, żal...? Jak długo być biednym pępkiem świata? Chcę wreszcie żyć tu i teraz...i niech każdy mały deszcz nie zamienia się w jezioro z przeszłości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz