piątek, 28 lutego 2014

"Bądźcie zmiana­mi, które chce­cie zobaczyć."M. Gandhi

Aaaa! Zmiany!!! Czyli to, czego tygryski zdecydowanie nie lubią! Wciąż źle reaguję na duże zmiany w życiu i chociaż ono mi ich nie szczędzi, jakoś nie potrafię się przyzwyczaić.W końcu każda zmiana, to wychodzenie poza tzw. strefę komfortu, w której czujemy się bezpiecznie.

Reaguję lekiem, zdenerwowaniem, zamartwianiem się. Nawet, gdy zmiany są pozytywne.
Ten typ tak ma. Uczę się stale, jak te moje stany nieprzyjemne akceptować i odreagowywać. Najlepiej sprawdza się aktywność ruchowa. Na lęk np.świetnie pomaga bieganie, na stres i złość - aerobic i inne ćwiczenia ruchowe wymagające koncentracji. Wiem, wypróbowałam.


A co do zmian...wreszcie się wyprowadzam ze stancji, by zamieszkać razem z T. we wspólnie znalezionej i wynajętej przez nas kawalerce! Zawsze chciałam mieszkać po praskiej stronie W-wy, udało się. Dogodny dojazd do centrum, blisko parki, kluby fitness i przede wszystkim dobrzy znajomi mieszkający nieopodal. Te aspekty i wspólne oszczędzanie dodają mi otuchy w całym przedsięwzięciu. Oczywiście możliwość zamieszkania z ukochanym jest niezaprzeczalnie największym atutem i przyczynkiem przeprowadzki.


Jednak stres pojawia się, gdy wyliczam,że nasze wspólne wydatki wciąż będą stosunkowo wysokie, gdy patrzę na górę rzeczy, które oboje zgromadziliśmy, a które trzeba będzie jakoś upchnąć na 25 metrach kwadratowych, gdy dostrzegam zagrożenia płynące z niewielkiej wspólnej przestrzeni i przewiduję nieuniknione konflikty.

Uff, powolutku, step by step, jak to mówią, małymi krokami. Na poczatek wyliczyłam wspólny budżet - w planach jest wspólne konto, oprócz tych indywidualnych każdego z nas.
Wypisałam też listę niezbędnych zakupów, wywieźliśmy już zbędne rzeczy do naszych domów rodzinnych/ tam zawsze mają więcej miejsca:/. Jesteśmy spakowani, zwarci i gotowi. Właśnie dostałam informację,że kawalerka jest pusta i czeka na nas...Operację PRZEPROWADZKA czas zacząć.
Keep fingers crossed!

BTW "Nasze" mieszkanko, choć niebrzydkie, daleko odbiega od moich wyobrażeń o idealnym miejscu na ziemi. A jest o czym marzyć, gdy przeglądam  strony stricte wnętrzarskie...piękne materiały, pastelowe kolory, światło i przestrzeń...







Cóż może kiedyś! Jest cel. A teraz mogę czarować miejsce detalami, jak to robiłam dotąd...

fot. by MC

A propos zmian, mniejszą, ale równie widoczną zmianą jest moja nowa fryzura - witaj grzywko, a raczej grzywo! :)
Wybrałam wariant na prosto i na gęsto. Mniej więcej tak:



Nie pozostaje nic innego, jak podążać za słowami Ghandiego Bądźcie zmiana­mi, które chce­cie zobaczyć


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz